Ogrody Tajemne
Czasem
po prostu lubię zamykać się w Sobie. Cudownie. Czasem gdy tak sobie siedzisz i czytasz, wpada niespodzianie pan T opowiedzieć o swej nowej namiętności albo i o dziwnej przygodzie, która go wczoraj spotkała. Gadacie jak starzy przyjaciele, popijając rum. Często przysiada się D wtrącić swoje trzy grosze o poważnych sprawach. A znów z M śmiejesz się do rozpuku niewiadomo z czego. Jednak najszczęśliwszy jesteś wtenczas, gdy przy tobie pojawia się twój Anioł. Tak bliska i miła w tym świecie. Marzenie niesione spadającą gwiazdą. Wiesz, że jest przy tobie stale, w świadomości, niewidzialna. Ale tylko tu przyjmuje realną postać. Jasną, delikatną i piękną. Taki twój łącznik pomiędzy tobą a TYM KTÓRY JEST. Sama w sobie jest Duszą twojego świata. Najlepszą jego stroną. Z Aniołem nie musisz rozmawiać, nie potrzeba słów, bo i tak się rozumiecie. Anioł jest mądra i dobra. Zna recepty na twoje smutki, rozterki i zawsze potrafi pocieszyć, objąć czułym ramieniem. Była przy tobie zawsze, odkąd pamiętasz. Odkąd wyrósł ten Ogród, pojawił się ten Świat i to Niebo... Wszystkich ich znasz dobrze, bardzo dobrze. Lepiej niż samego siebie.
Wszystko
jest jasne i proste. Czujesz
absolutny spokój. Za furtą
pozostały huragany filozofii, ostre skały logiki i rozumności, zdrowy
rozsądek i mroczne i ponure trumny ludzkich dusz czasem tylko zdobne w
kremowe atłasy, papierowe koronki i plastikowe świecidełka. Już tęsknisz za swoim Aniołem, ale wiesz, że musisz już wracać do rzeczywistości...
Jednak
wiesz, że pomimo wszystko za starą zmurszałą furtką w żywopłocie
zawsze czeka na ciebie twój Ogród. PRZEDŚWITANIE...
Za równoległą krawędzią wymiaru W szparze pomiędzy światami Ramą lustra, a wieczorem Ukryty Śni się inny świat. Duszy krainy ciepłego kominka
Gdzie szarobury kot leniwe Przysnął na kamiennym gzymsie Mrucząc snem zaplątanym w bibelotach Skrzypiących pamięcią ulotną wtuloną różanym policzkiem do starego drzewa
Gdzie zakurzona złota włócznia słońca Wschodem nowym ośmielona Wdziera się przez dziurkę od klucza Poigrać z orzechowym kałamarzem Pełnym zamaszystych słów, rytmów I innych mniej potrzebnych rzeczy By zniknąć zaraz zdumioną radośnie Motylem co z pergaminu odleciał
Gdzie za oknem z sosnowego drewna Narysowane niebo jest, nieskończone Pachnące żywicą i światłem Ponad ogrodem czarów tajemnych Tęczą pastelowych słów utkanym i piór, wpierw białych i olbrzymich Potem jedwabnie miękkich ponad falującą doliną Płowych trzcin poezji ulotną i cichą.
Zza równoległej krawędzi wymiaru W szparze pomiędzy światami Ramą lustra a wieczorem Słowo stało się ciałem Anioła w puszystym Alizarynowym szaliku
ŚWIT...
Pod zmurszałym murem W szczelinie W kąciku zacisznym Skropionym kroplą Tylko światła I odrobiną ciepła Wyrosła niespodziane Tak maleńka Że niewidoczna wpierw A ogromnie Świat zdumiała Że jak, że skąd, że po co? Pękła zimna harmonia
Z radością teraz Patrzę na ten płatek Drżący uśmiechem Siateczką błękitną bezbrzeżne Ciepło ambrozji łowiący
Zjawiłaś się Duszo mojego ogrodu
TY...
Oczarował mnie Uśmiech twojego ogrodu Gdy przekroczyłem granicę Bogatym blaskiem Słonecznego kalejdoskopu Roziskrzyła się Zieloność szmaragdowa Zadrżało powietrze pszczelich Skrzydeł drganiem Na ocienionych ścieżkach Poplamionych tylko światłem W malinowym zakątku Spijaliśmy rosę radości W krótkiej migawce Rześkiego poranka A w górze skrzydlate presto Zagrało hymnem Radości stworzenia W deszczu płatków Kwitnących jabłoni Zaczarował mnie twój ogród
Tajemnica czarnowłosa Jak noc nieprzespana
Dumne królestwo Zajęło zniszczoną świątynię Rozsądku.
Pewnie rozgoszczona Zajęła poczesne miejsce
I tak już zostało
WOKÓŁ...
Rozkołysane konary Jęczą szumnie w bólu Przygniecione ciężarem Gniewu, Smagane Łzawym strumieniem.
Zimną ciemność Rozdarła Nienawiść ciśnięta O ziemię
Poraniła drzewo Nawałnica
Z...
Mój świat Cztery ściany Na nich Ich światy Inne Potłuczone ułamki myśli Zatrzymanych w locie I jeszcze to lustro W nim zielone równiny Ścieżek pobożnej tajemnicy Podarunek kłopotliwy Nie poznany przez furty Na wskroś zmurszałe Sekret wpierw zasklepiwszy Zapomniały o świetle Skrzącym w skrzydłach Delikatnych rusałek Za nimi Kwiat pięknej pychy Co miłości w sobie nie ma Wyrosły na skale Lecz trwający Wbrew niebiosom Twarzą ku ziemi zwrócony
TU...
Mój ogród jest z kamienia Tu Śnieżnobiałe liście Bladolice spojrzenie Marmurowej róży Rubinowych ust dotyku Spragnione Tam Malachitowe drzewa Pochylone szmaragdem Małych klejnocików listków Nad diamentową taflą stawu Z turkusowym dnem Gdzie spoczęła w wieczności Kryształowa ważka Spójrz, kwiat fluorytu łyska pomiędzy Awenturynową szpilą źdźbła trawy A gąszczem obsydianu Kruchością nie raniąc stopy
To mój kamienny ogród... Muskam kwiaty alabastrową dłonią Nie pachną, nie grzeją Nie wzruszą już Kamiennego serca
POPOŁUDNIA FAUNA...
Zadowolony Przechadza się miękkim Trawnikiem Prywatnym dywanem Przeplatanym stokrotką I dmuchawcem Odpoczął i gotów Do pisania dziejów
Spojrzeniem stwarza Nowe światy owocu Brzemienne drzewa Radośnie kołyszą Pooranymi biodrami Zadowolony Dotknął łaskawie Prochu ziemi czarnej Owoc jej oto stał się ...
POKUSY...
Soczystym owocem Pachnącym milionem Lat ewolucji
Miękkim jak czułość Ciepłym zamszowym W swych przyjemnych kolorach Słodka tajemnica Dzikiego romansu ze słońcem
Czasem tylko gorycz. Niosącym
WIECZÓR...
Przekwitły kwiaty w ogrodzie Cichutko niespodzianie Ciepłym popołudniem Ostatniego dnia słońca Otwarła się furta Zawirował pył w słonecznej Włóczni anioła Pomiędzy szparami Zmurszałych desek Zielony labirynt Znaczeń bez znaczenia Otulił popękany mur
Ukryłaś się gdzieś Za drzewem poznania Dobrego i złego Posmakowałem owocu I ujrzałem światło Przez chwilę
By zapaść się w ciemność Po omacku poszukuję Do dziś twego ciepła
Raj utracony...
NOC..
Wieczorem w ogrodach Wszystko staje się inne Kiedy kwiaty pozbawione blasku Śpią w swych naziemnych kołyskach Ich ciała wypełnia Senne Delikatnym wibrato Cykadowego koncertu
Przez ciemne ścieżki W powietrzu przemyka Aksamitne skrzydło By dotknąć namiastki Pozostałej
Z kącika oka Spłynie kropla O poranku Kryształowa
Wiesław Matysik Ogrody 2006/2007
|